Próbki tłumaczeniowe – tylko ostrożnie!

Time Effort Money

Dzisiejszy wpis będzie dotyczył ciemnej strony branży tłumaczeniowej, a mianowicie nieuczciwych biur tłumaczeń/tłumaczy/klientów wysyłających „fałszywe” próbki tłumaczeń. Co mam na myśli, pisząc „fałszywe”? Chodzi mi o próbki, które w zamyśle osoby je kompilującej nie mają wcale sprawdzać wiedzy i umiejętności tłumacza, a jedynie służyć pozyskaniu tekstu w języku docelowym – oczywiście za darmo. Takie zjawisko z całą pewnością występuje na rynku tłumaczeń literackich (sprawa wydawnictwa Amber opisana na przykład tutaj), ale podejrzewam, że również na rynku tłumaczeń innych niż literackie, czyli takich, którymi zajmuję się na co dzień. Przy okazji aplikowania do różnych biur tłumaczeń kilka razy miałam już wrażenie, że moja starannie wykonana próbka została wykorzystana do stworzenia i sprzedania pełnego „tłumaczeniowego dzieła”. Szczerze mówiąc, ciężko mi sobie wyobrazić sens świadczenia usług tłumaczeniowych w oparciu o darmowe próbki, bo o ile terminologię w tekstach można ujednolić, to taki nieuczciwy zleceniodawca nie może mieć pewności, że wszyscy zainteresowani potencjalną współpracą tłumacze rzeczywiście tłumaczyć potrafią i że ten kolektywny twór będzie dawał się czytać.

Na szczęście większość biur tłumaczeń nie stosuje takich praktyk, niemniej jednak myślę, że warto zwrócić uwagę na pewne kwestie, które mogą świadczyć o tym, że nasz potencjalny pracodawca nie postępuje całkiem fair. W takich przypadkach uważam, że warto odpuścić sobie tłumaczenie próbki, a zaoszczędzony czas przeznaczyć na inne działania, jak choćby upiększanie profilu na portalu Globtra lub Proz.com :).

Z moich obserwacji, a także z lektury forów branżowych wynika, że należy wystrzegać się próbek, które są:

1. Przysyłane do nas z niezbyt profesjonalnego adresu e-mail, typu misio_pysio@browar.pl. Swoją drogą zachęcam do przyjrzenia się własnemu adresowi e-mail pod tym kątem :).

2. Sygnowane przez firmy-krzaki, zupełnie nieznane w branży tłumaczeń. Zresztą przed przystąpieniem do współpracy z jakimkolwiek biurem warto zajrzeć na Wywiadownię Branżowego Forum Tłumaczy.

3. Podejrzanie długie. Trzeba się dobrze zastanowić, zanim zabierzemy się za tłumaczenie nieliterackiej próbki dłuższej niż 1-2 strony rozliczeniowe. Oczywiście mam na myśli teksty dotyczące jednego tematu. Jeżeli zadeklarowaliśmy, że specjalizujemy się w większej liczbie dziedzin, to oczywiście łączna objętość próbki może być większa.

4. Jedną całością. Nawet jeżeli tekst jest krótki, ale stanowi kompletną całość – na przykład jest to ulotka jakiegoś kosmetyku – powinno nas to zastanowić. Trzy lata temu zdarzył mi się tego typu przypadek – przetłumaczyłam na próbę ulotkę kosmetyku. Kiedy próbowałam dowiedzieć się, jak mi poszło, okazało się, że takiej firmy nie ma i nie było, ale za to na forach mogłam poczytać opinie innych poszkodowanych. Najczęściej próbki są fragmentami jakiejś większej całości – częścią dialogu z gry, fragmentem dokumentu, jednym akapitem z instrukcji itp. Z mojego doświadczenia z pracy weryfikatora wynika, że nawet kilka zdań wystarczy, aby stwierdzić, czy ktoś dobrze tłumaczy.

Z drugiej strony, możemy być spokojni, że tekst jest rzeczywiście próbką tłumaczeniową danej firmy, jeśli tłumacze poszukują w internecie, np. na KudoZ, całych fraz z danego dokumentu :). Bądź co bądź, jak często można zmieniać próbki tłumaczeniowe (choć co jakiś czas z pewnością trzeba).

Oczywiście nie można zakładać, że dana firma nas niecnie wykorzystała, bo się do nas nie odezwała po otrzymaniu próbki. Po pierwsze, mogło się okazać, że po prostu nie spełniamy oczekiwań klienta, chociaż w tym przypadku w dobrym tonie byłoby odpisanie czekającemu tłumaczowi. Bądźmy jednak choć trochę wyrozumiali dla biur tłumaczeń – codziennie ich pracownicy kontaktują się z setkami tłumaczy i mogli o nas (wstyd i hańba!) zapomnieć. Często próbka długi czas oczekuje na sprawdzenie, bo moce przerobowe działu weryfikacji są ograniczone. W obu tych przypadkach zachęcam do telefonicznego lub mailowego przypomnienia się, choć wiem, że niektórzy mają do tego wrodzoną awersję. Szkoda by było stracić świetną okazję do nawiązania współpracy tylko dlatego, że nasza próbka wpadła za szafkę, prawda?

Mam nadzieję, że te kilka porad pozwoli Wam zaoszczędzić nieco czasu przy okazji poszukiwania nowych klientów. A może i Wy macie jakieś wskazówki dotyczące tego, jak unikać nieuczciwych zleceniodawców? Zachęcam do komentowania (przycisk Submit w komentarzach jest już widoczny).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *